poniedziałek, 5 grudnia 2011

Gilotyna i zarządzanie sytuacją kryzysową

W czasie Rewolucji Francuskiej ksiądz, lekarz i inżynier zostali skazani na śmierć na gilotynie. Trójkę nieszczęśników przewieziono na miejsce egzekucji starym wozem ciągniętym przez woły.

Pierwszy na szafot wszedł ksiądz. Kat grzecznie zapytał skazańca czy chce widzieć ostrze spadające na szyję. W odpowiedzi usłyszał: "Całe moje życie było skromne, uczciwe i pobożne. Nie mam się czego wstydzić. Chcę spotkać się ze Stwórcą twarzą w twarz." Ksiądz położył głowę twarzą ku niebu.

Kat pociągnął za sznur uwalniając ostrze. Gilotyna zaczęła szybko zjeżdżać ku odsłoniętej szyi duchownego. Centymetr przed szyją ku zaskoczeniu kata i tysięcy wiwatujących gapiów ostrze nagle się zatrzymało. Tłum ucichł – niektórzy padli na kolana i zaczęli głośno się modlić.

Władze uznały cudowne ocalenie księdza za ewidentny znak boży i zrezygnowały z ponownej dekapitacji.

Następny był lekarz, który usłyszał to samo pytanie. Medyk pomyślał: "Skoro udało się księdzu, może także mnie dopisze szczęście" i położył głowę twarzą do góry. Kat pociągnął za sznur i ostrze gilotyny znowu zatrzymało się dokładnie centymetr nad grdyką. Władze nie miały wyboru – musiały uwolnić lekarza.

Teraz przyszła kolej na inżyniera, który nie chcąc wyjść na głupka również wybrał pozycję "twarzą do góry". Kiedy tak leżał z głową mocno wciśniętą w ramę gilotyny, spojrzał na wiszące nad nim skośne ostrze i wykrzyknął: "Już wiem jaki macie problem."

Morał z tej historii o zarządzaniu sytuacją kryzysową: kiedy wisi nad Tobą ostrze gilotyny, nie myśl tylko o rozwiązaniu problemu, ale także o jego skutkach.

Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *