Symulacje kryzysowe są niepotrzebne z pięciu powodów. Tak uważa wiele firm.
1. Pieniądze. Wolimy zaoszczędzić pieniądze potrzebne na symulację lub wydać je na coś innego.
2. Czas. Przygotowanie efektywnego warsztatu symulacyjnego zabiera czas i angażuje środki.
3. Uwaga. Trudno skupić się przez kilka (lub nawet kilkanaście) godzin wyłącznie na symulacji.
4. Marnotrawstwo. Prawdziwe doświadczenie w zarządzaniu kryzysem bierze się z zarządzania realnym kryzysem i mamy nadzieję, że nigdy nas to nie spotka.
5. Nie potrzebujemy tego. Mamy gotowy plan zarządzania kryzysem i komunikacją kryzysową i wierzymy, że poradzimy sobie w każdej sytuacji.
A teraz trzy powody dlaczego powyższe argumenty są błędne:
1. Pieniądze, czas i uwaga.
Dobrze zaplanowana, sprawnie przeprowadzona symulacja kryzysowa, która zwiększa odporność firmy na kryzys, rzeczywiście wymaga czasu, pieniędzy i uwagi. Dużo czasu i środków można wykupić w zewnętrznej agencji konsultingowej specjalizującej się w zarządzaniu kryzysem, ale jest to związane z inwestycją w ochronę reputacji i trzeba poświęcić temu sporo czasu i uwagi. Ale tak jest z każdą strategiczną inwestycją.
Całkowity koszt jest niski jeśli porównamy go z wartością reputacji Twojej firmy. Jest więcej niż skromny jeśli porównamy go z czasem i wydatkami potrzebnymi do usunięcia skutków źle zarządzanego kryzysu.
2. Marnotrawstwo.
Jeśli jeździsz drogim autem, na pewno je ubezpieczasz. Masz cenny dom? Na pewno go ubezpieczyłeś. Dlaczego masz inaczej traktować reputację swojej firmy?
Symulacja kryzysowa nie tylko zwiększa wiarę zespołu we własne siły, ale ujawnia słabości i niedostatki w obecnym planie i funkcjonowaniu firmy oraz daje czas na ich usunięcie. A to zmniejsza ryzyko wystąpienia kryzysu. Trudno także przecenić pozytywny wpływ na morale pracowników.
3. Nie potrzebujemy tego.
Nie pamiętam symulacji kryzysowej, żeby pod koniec uczestnicy kwestionowali jej wartość. Każde ćwiczenie zwiększało pewność siebie zespołu i podnosiło umiejętności zarządzania kryzysem zgodnie z opracowanym planem.
Tak – popełniano błędy. Ale wszystko działo się w bezpiecznym otoczeniu (koszty błędu minimalne) i pozwalało unikać tych pomyłek w prawdziwym kryzysie (koszty błędu nieporównywalnie większe). Po to właśnie są ćwiczenia kryzysowe.
Konkluzja
Kiedy w jakieś branży wybucha poważny kryzys, wiem, że niebawem zadzwoni telefon. Dzwonią konkurenci firmy w kłopotach, z prośbą o ocenę planu kryzysowego (czasem stworzenie go od podstaw) lub przeprowadzenie warsztatu kryzysowego.
Mają szczęście: obudzili się zanim ich reputacja została wystawiona na szwank.
Szkolenia kryzysowe, symulacje kryzysowe i plany kryzysowe, bo licho nie śpi... Tel. 77 441 40 14.
Strona główna » symulacja » 5 argumentów przeciw symulacjom kryzysowym
piątek, 18 marca 2011
5 argumentów przeciw symulacjom kryzysowym
Autor:
Bogusław Feliszek
o
06:00:00
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Ekspert zarządzania komunikacją kryzysową, konsultant public relations, trener medialny. Autor ponad 1,700 artykułów o PR, zarządzaniu ryzykiem i kryzysem, strategicznej komunikacji kryzysowej, komunikacji online, relacjach z mediami, wystąpieniach publicznych i pisaniu informacji prasowych. W poprzednim życiu poławiacz pereł. Nie lubi miejsca w samolocie daleko od wyjścia. Ulubiona książka: właśnie ją czyta :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz